NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » PSYCHOLOGIA » KONFRONTACJA Z SAMĄ SOBĄ

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Konfrontacja z samą sobą

- fragment książki - autobiografii Heleny Deutsch
  
Admin
24.07.2009 19:33:38
poziom 6



Grupa: Administrator 

Lokalizacja: Admin

Posty: 1591 #295835
Od: 2009-6-1
Chociaż osobowość Freuda i moje z nim relacje miały dla mnie pierwszorzędne znaczenie, gdy przyszłam do niego jako pacjentka i kandydatka na terapeutę, kierowały mną głównie cele zawodowe. Był twórcą psychoanalizy – rozumianej jako nauka i metoda terapeutyczna; a ponieważ i ja byłam przyszłym psychoanalitykiem, rozwój tej metody ogromnie mi leżał na sercu. Zarówno więź łącząca mnie z Freudem, jak i świadomość potrzeby usystematyzowania formuły szkolenia psychoanalitycznego sprawiły, że bardzo zaangażowałam się w budowanie struktur.

Zostałam członkiem Wiedeńskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego w 1918 roku. Ponieważ nie było jeszcze instytutów szkoleniowych z jasno sprecyzowanym zbiorem reguł i narzuconą dyscypliną, nadal pracowałam z pacjentami, którymi zaczęłam się zajmować w trakcie psychoanalizy z Freudem. Wkrótce moja praktyka szybko się rozwinęła. Freud bezsprzecznie miał pełne zaufanie do moich umiejętności. Dowodzi tego fakt, że jako pierwszego pacjenta przysłał do mnie członka własnej rodziny oraz że powierzył mi skomplikowany przypadek bardzo zaburzonego Victora Tauska, jak również innych chorych specjalnej troski.

Znalazła się wśród nich młoda dziewczyna, bratanica pacjenta Freuda, który zatem również był tą sprawą zainteresowany. Podejrzewała ona, że stryj, z którym była zaręczona, w rzeczywistości jest jej ojcem. Ów mężczyzna, poddający się terapii u Freuda, pozostawał kiedyś w związku z matką dziewczyny. Wstręt, jaki czuła za każdym razem, kiedy narzeczony dążył do zbliżenia seksualnego, był wyrazem przerażenia, że mogą to być zaloty jej własnego ojca. Małżeństwo, naturalnie, nie doszło do skutku, o czym Freud wspomniał w artykule poświęconym tej sprawie.

W tamtym czasie, kiedy szkolenie analityków nie było jeszcze zorganizowaną strukturą, analizy kontrolne dopiero zaczynały obowiązywać. Moją przeprowadzał Freud, łącząc tym samym psychoanalizę szkoleniową i kontrolną. Kontrola ta miała bardzo szczególny przebieg: zwykle nasze dyskusje poprzedzał pełen skromności komentarz Freuda: „Pani wie o pacjencie więcej niż ja, bo widuje go codziennie; nie pomogę wiele – zresztą pani tego nie potrzebuje”. Jednak kiedy wyraźnie prosiłam go o wskazówki, zawsze chętnie udzielał rady. Wykazywał zainteresowanie przekazywanymi mi przypadkami, a ja przychodziłam na konsultacje, kiedy pojawiały się jakieś wyjątkowe trudności. Ale takie spotkania z czasem stały się coraz rzadsze. Moje późniejsze konsultacje z Freudem nie miały już tak bezpośrednio szkoleniowego charakteru. Przerodziły się w prawdziwe dyskusje dotyczące zarówno kwestii teoretycznych, jak i klinicznych.

Od moich osobistych kontaktów z Freudem przejdę teraz do wspomnień o Towarzystwie Psychoanalitycznym. Gdy w 1918 roku wstąpiłam w jego szeregi, nie było już tam Alfreda Adlera ani Wilhelma Stekla. Tak samo Junga, lecz to akurat miało mniejsze znaczenie dla grupy wiedeńskiej. Otto Rank, ulubiony uczeń Freuda, wciąż z nami był; później stałam się świadkiem ich kłótni i rozłamu, dla Freuda, rzecz jasna, bardzo bolesnego.
Hermine von Hug-Hellmuth była oprócz mnie jedyną kobietą przychodzącą na środowe wieczorne spotkania Towarzystwa Psychoanalitycznego. Miała drobną budowę ciała, czarne włosy, ubierała się zawsze schludnie, wręcz ascetycznie. Czuło się, że poprzedni zawód – nauczycielki – pozostawił na niej trwałe piętno.

Była redaktorem Tagebuch eines Halbwüchsigen Mädchens („Dziennika dorastającej dziewczyny”), wiernego obrazu dziewczęcego dojrzewania. Ludzie mówili, że dziennik ten jest wytworem jej wyobraźni; mogłabym na to odpowiedzieć, że jeśli tak było faktycznie, to doktor Hug-Hellmuth miała zarówno przenikliwość psychologa, jak i talent literacki. Towarzystwo odnosiło się do tej pracy z takim sceptycyzmem, że jeden z naszych czołowych działaczy wszczął własne śledztwo i zaczął rozpytywać we wszystkich szpitalach, czy mężczyzna o danym rysopisie został przyjęty dnia, w którym autorka Tagebuch pisze, że jej ojciec zachorował. Poszukiwania spełzły na niczym. To jednak – czy to wtedy, czy dziś – nie ma żadnego znaczenia. Książka jest tak wiarygodna psychologicznie, że weszła do kanonu literatury przedmiotu.

Niestety – cicha, wycofana doktor Hug-Hellmuth stała się bohaterką jeszcze większego dramatu niż ten opisany w Dzienniku. Nigdy nie wyszła za mąż, nie miała dzieci; jej pragnienie bycia matką spełniło się, kiedy adoptowała małego chłopca, podobno nieślubnego syna siostry – w każdym razie w swoich artykułach i prelekcjach nazywała go „siostrzeńcem”. Kiedy chłopiec dorósł, zamordował ciotkę, która troszczyła się o niego przez te długie lata i stworzyła mu dom. Najwyraźniej stało się to wtedy, gdy odmówiła mu pewnej sumy pieniędzy. Podczas procesu ten młody człowiek powiedział, że zawsze był dla niej królikiem doświadczalnym, obiektem psychologicznych eksperymentów. Być może to prawda, bowiem faktycznie, zawsze pochłonięta teorią przedmiotu, starała się wykorzystać doświadczenia osobiste do poszerzenia obszaru badań.

Ten młody człowiek wyszedł na wolność po odsiedzeniu wyroku za morderstwo. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było zwrócenie się do starego przyjaciela ciotki z prośbą o pomoc finansową i terapeutyczną. Ów stwierdził, że najwłaściwsza byłaby pomoc kobiety-psychoanalityka – mogłaby ona zastąpić nieżyjącą ciotkę! Zaproponował moją osobę. Mąż i ja, świadomi niebezpieczeństwa, na jakie mogłam się narazić jako substytut ciotki, byliśmy przeciwni. Siostrzeniec nie przyszedł na terapię, lecz wkrótce mój mąż zauważył człowieka kręcącego się wokół naszego domu, odpowiadającego rysopisowi byłego więźnia. Nie chcąc mnie martwić, nic nie powiedział. Ja jednak spostrzegłam, że podczas moich samotnych spacerów po parku niedaleko domu ktoś chodzi za mną w pewnej odległości. Potem zaś dostrzegłam kolejnego młodzieńca, także spacerującego samotnie w pewnym oddaleniu. Pierwszym był siostrzeniec, drugim prywatny detektyw, wynajęty przez Feliksa do czuwania nade mną. Nie wiem, co się później działo z siostrzeńcem, lecz wydaje się, że nie popełnił już żadnej zbrodni.

Ten epizod przywodzi na myśl prawdę dobrze znaną każdemu psychologowi dziecięcemu: dziecko chce być kochane, nie obserwowane. Biedna doktor Hug-Hellmuth stała się ofiarą własnego podejścia do psychologii dziecięcej.

Wspominając kobiety istotne dla historii psychoanalizy, ograniczam się do tych, z którymi miałam osobistą styczność. Niektóre z nich były ode mnie starsze stażem – nieco wcześniej zaczęły działać w ruchu. Pojawiały się wśród nich także

Polki i prawdopodobnie z tego powodu bardziej zwracały moją uwagę – chociażby G. Sokolnicka, która występuje w autobiograficznej powieści Gide’a Fałszerze. Sokolnicka była psychoanalitykiem przyszłego pisarza, kiedy ten liczył siedemnaście lat. Inna koleżanka z ruchu, moja kochana Mira Oberholzer, pozostała wierna freudyzmowi aż do śmierci, mimo rozwoju wypadków w Szwajcarii, gdzie Jung ostatecznie „wygrał” z Freudem. (…)


_________________
A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto.
  
Electra06.05.2024 02:18:57
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » PSYCHOLOGIA » KONFRONTACJA Z SAMĄ SOBĄ

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Marzycielska Poczta. darmowy hosting obrazków darmowy hosting obrazków