Wypalacze mózgu
Szczepan Grzybowski
W sobotę w Poznaniu brutalnie zamordowano 59-letnią kobietę. Możliwe, że sprawcą jest syn ofiary, zaś istotną rolę w tragedii odegrały dopalacze, od których mężczyzna prawdopodobnie jest uzależniony. Wrześniowe "Charaktery" analizują zagrożenia płynące z używania tych substancji.

Dostępne legalnie lub prawie legalnie. Niby nieszkodliwe. Sprzedawane pod płaszczykiem „relaksujących” kadzidełek, „leczniczych” ziółek czy „wspomagających” herbatek. Jednak dopalacze, bo o nich tutaj mowa, są tak samo groźne jak twarde, zakazane narkotyki. Mózgowe mechanizmy ich działania prowadzą w prostej linii do trudnego w leczeniu uzależnienia, wyniszczenia tkanki nerwowej, a w skrajnych przypadkach – do śmierci
Dopalacze to głośny ostatnimi czasy temat. Pod tą na pozór niewinną nazwą kryją się różnego rodzaju związki, których jedynym zadaniem jest jak najlepsze odtworzenie w organizmie osoby je spożywającej narkotycznego efektu substancji zdelegalizowanych i niebezpiecznych. Dużo trafniejszą nazwą dla nich jest więc designer drugs – projektowane narkotyki, opracowywane specjalnie, by obejść obowiązujące prawo i sprzedać legalnie specyfiki, które powinny być objęte ścisłą kontrolą. Dlatego bardzo dobrze, że się o nich mówi, pod warunkiem, że mówi się prawdę. A ta jest straszna. Przyglądając się tym związkom i ich oddziaływaniu na mózg, należałoby raczej przechrzcić je na „wypalacze”.

Monoaminowe mechanizmy

Upraszczając, można powiedzieć, że narkotyki działają pośrednio (jak np. opiaty – morfina czy heroina) lub bezpośrednio (jak amfetamina czy kokaina) na mechanizmy transmisji (wydzielania, oddziaływania, dezaktywowania) trzech niezwykle ważnych neuroprzekaźników (związków chemicznych uwalnianych przez dane neurony i zmieniających aktywność innych neuronów), należących do grupy monoamin: serotoniny, noradrenaliny oraz dopaminy. Każdy z tych arcyważnych związków warunkuje szeroki zakres naszych funkcji psychicznych, a zaburzyć ich naturalną dynamikę, poprzez wprowadzenie do organizmu leku bądź narkotyku, znaczy istotnie zmienić funkcjonowanie układu nerwowego (a tym samym kształt naszych myśli, emocji czy zakres aktywności). Dopamina odgrywa zasadniczą rolę w tzw. układzie nagrody, czyli zespole połączonych funkcjonalnie struktur, których zwiększona aktywność wiąże się z odczuwaniem przyjemności. Do bardzo ważnych obszarów układu należy pole brzuszne nakrywki śródmózgowia, jądro półleżące (zespół komórek nerwowych znajdujących się pod korą mózgową) i kora przedczołowa. Bodźce, sytuacje, zdarzenia, które sprawiają nam wiele przyjemności (bo są na przykład niespodziewane albo niecierpliwie wyczekiwane) powodują znaczny wzrost wydzielania dopaminy w jądrze półleżącym. Stężenie tego neuroprzekaźnika zwiększają właśnie najniebezpieczniejsze narkotyki. Noradrenalina z kolei jest odpowiedzialna przede wszystkim za naszą aktywność, czujność, uwagę, ogólnie – za aspekt pobudzeniowy systemu nerwowego. Odgrywa ona też rolę w układzie nagrody (ale nie tak wielką jak dopamina) i mechanizmach bólowych. Serotonina natomiast posiada bodaj najszerszy zakres oddziaływań. Można wskazać na jej niezwykle ważną rolę dla czucia bólowego, regulacji nastroju, rytmu snu i czuwania czy pamięci.
Projektowane narkotyki celują w naśladownictwie oddziaływań swoich starszych, zdelegalizowanych „kamratów”. I robią to aż nazbyt dobrze. Produkty dostępne aktualnie (albo do niedawna) w legalnie działających sklepach można podzielić na dwie zasadnicze grupy: syntetyczne oraz „naturalne”. Te pierwsze to perfidnie opracowywane bliższe i dalsze pochodne amfetaminy (lub substancji mających podobną strukturę i działanie), te drugie to sprowadzane z rozmaitych zakątków świata preparaty ziołowe, kompletowane np. w tzw. mieszanki, stanowiące zasadniczo związki halucynogenne. Obie grupy są niebezpieczne i „legalność” obu trzeba zwalczać. Niestety, szeregi obu grup są raz po raz uzupełniane nowymi środkami, których nie zdołano jeszcze zdelegalizować.

Naturalnie niebezpieczne

Istnieje jakieś przedziwne i z gruntu błędne przeświadczenie, że to co pochodzi z natury, nie może być szkodliwe. Używanie argumentu, że preparaty roślinne znane są od wieków i stosowane przez pradawne i ważne dla rozwoju cywilizacji kultury, to lekceważenie najistotniejszej rzeczy: ścisłej kontroli potężnych, psychoaktywnych środków naturalnych w owych kulturach (ich stosowanie należało przecież do sfery sacrum). Obecnie stosuje się je, jak inne „wypalacze”, dla czystej rozrywki i produkuje na zamówienie, tak by obejść prawo i trafić z nimi do jak najszerszego, jak najbardziej podatnego grona odbiorców.

Uzależniony, wypalony

Badania nad mechanizmami działania i wszystkimi skutkami zażywania projektowanych narkotyków dopiero się rozpoczynają. Świetny przykład światu dała Nowa Zelandia. Niestety, wciąż pojawiają się nowe środki, które – nieobjęte kontrolą prawną – może kupić niemal każdy, mimo że są niebezpieczne. A oburzające, „szemrane” metody ich promocji i sprzedaży w sklepach wyrastających jak grzyby po deszczu także w Polsce – nienależyte informowanie o ich składzie czy czasie pojawienia się pożądanych efektów (stąd biorą się przedawkowania – branie kolejnych tabletek, bo pierwsza „nie zadziałała tak jak powinna”), bałamutne informowanie na opakowaniach, że to produkty nie do spożycia, tylko do „kolekcjonowania”, wstrętne, niby-atrakcyjne nazwy jak „Diablo”, „Star Dust” czy „Magic Dragon” etc. – powinny budzić uzasadniony niepokój.
Ścisłe powinowactwo chemiczne wielu z tych związków z niebezpiecznymi, wysoce uzależniającymi narkotykami (jak amfetamina czy morfina) oraz podobne mózgowe mechanizmy ich działania wskazują na dalsze potencjalne niebezpieczeństwa: trudne w leczeniu uzależnienie, wyniszczenie tkanki nerwowej, stwarzanie zagrożenia życia własnego oraz innych. Przykład BZP, mefedronu czy nawet liści kratom pokazuje, że substancje te są fałszywcami, zdradzieckimi dopalaczami i ich zażywania w celach rekreacyjnych (tudzież wspomagających nas w nauce czy pracy) należy się wystrzegać jak ognia, bowiem mogą nam „wypalić” cały świat, a wtedy zabawa się kończy. Ryzykować nie warto.?


To jest fragment artykułu. Całość przeczytasz we wrześniowych "Charakterach"

SZCZEPAN GRZYBOWSKI jest psychologiem, doktorantem w Zakładzie Psychofizjologii Instytutu Psychologii UJ. Obecnie zajmuje się problematyką związków doświadczenia afektywnego z procesami uwagi, ze szczególnym naciskiem na specyfikę mózgowego przetwarzania słów posiadających jakość emocjonalną.

Na portalu www.charaktery.eu prowadzi ekspercki blog „Mózgowe Ranczo”.

Tytuł: Wypalacze mózgu
Autor: Szczepan Grzybowski
źródło: http://www.charaktery.eu/artykuly/Nalogi/821/Wypalacze-mózgu/


  PRZEJDŹ NA FORUM